Czy życie i zdrowie pacjenta zależy od tego, na jakiej ulicy mieszka?



2010-03-17 00:00:00

Od czego zależy, do jakiego szpitala karetka pogotowia zawiezie pacjenta? W Elblągu owym kryterium może być... miejsce zamieszkania chorego. Miasto podzielone zostało na cztery "strefy ratunkowe". Pacjenci, chcąc nie chcąc, przypisani są do konkretnej placówki.





Radny Sławomir Kula (lekarz) zadał podczas ostatniej sesji mnóstwo pytań związanych m.in. z respektowaniem w Elblągu praw pacjentów. Jego wątpliwości wzbudził podział miasta i przyległych gmin na cztery części, "z których zaopatrywani przez zespoły ratownictwa medycznego chorzy są obligatoryjnie transportowani i przekazywani do konkretnych szpitali, przypisanych do ustalonego rejonu". Tak postanowili szefowie elbląskich szpitali.


 — Porozumienie takie wzbudziło we mnie ogromne zdziwienie w świetle ogólnopolskiej publicznej debaty na ten właśnie temat — podkreśla radny i lekarz. — Autorytety, łącznie ze specjalistami w zakresie ratownictwa, krytykują takie pomysły, w wyniku których chorzy wymagający specjalistycznego leczenia i opieki, w skrajnych przypadkach, oczekują na nią ponad 4 godziny, zanim trafią do właściwego szpitala lub oddziału. 
Radny obrazowo przy tym przedstawił, co taki podział na rejony może oznaczać dla zdrowia i życia pacjenta.  W przywołanym przez niego przykładzie, jeden z elblążan doświadcza bólów zamostkowych i wzywa pogotowie. Pojawia się zespół ratownictwa medycznego i zapada decyzja o transporcie chorego do szpitala. 
— Załóżmy, że tym pacjentem jest ktoś z państwa — zwrócił się Sławomir Kula do radnych. — Mieszkają państwo przy ul. Cichej, a więc czy chcecie, czy nie jesteście przetransportowani do szpitala miejskiego przy ul. Żeromskiego. Tam lekarz dyżurny stwierdza u was zawał mięśnia serca i konieczność leczenia w wyspecjalizowanym oddziale. Zespół was już tam nie przewiezie, jego rola się skończyła. Lekarz zamawia więc specjalistyczny transport, na który oczekujecie ok. 30 – 60 minut, po tym czasie docieracie do szpitala wojewódzkiego, bo tylko tam znajduje się oddział kardiologii inwazyjnej. 



Ale pacjent może mieć „szczęście”, mieszkając np. na Waryńskiego. Wtedy od razu trafi na kardiologię inwazyjną szpitala wojewódzkiego i jego szanse są większe!
 — Nie może tak być, że życie i zdrowie pacjenta zależy od tego, na jakiej ulicy mieszka — alarmuje Sławomir Kula.
Radny zastrzega przy tym, że takie sytuacje, jak opisana przez niego powyżej zdarzają się sporadycznie, ale jednak mają miejsce. Owszem, przy każdym podejrzeniu zawału serca ratownicy nie patrzą na rejonizację i od razu wiozą pacjenta do szpitala wojewódzkiego. Jednak, gdy zawał diagnozowany jest dopiero na izbie przyjęć "przypisanego" do chorego szpitala — a to się przecież może zdarzyć — pacjent przewożony do specjalistycznej placówki traci cenny czas, decydujący o jego zdrowiu i życiu. 
 — To zwykłe straszenie — odpowiedziała radna Elżbieta Gelert, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu na interpelację radnego Kuli. — Ratownicy to ludzie wykształceni. Wiadomo, że pacjent z zawałem zawsze zostanie przewieziony do szpitala wojewódzkiego, a w przypadkach niezagrażających życiu — zgodnie z podziałem. — Jeżeli radnemu Kuli nie podoba się ten podział, to zamiast składać interpelację, niech zwróci się do konsultanta wojewódzkiego. Przecież możemy ponownie przeanalizować tę sprawę.


 Jarosław Parfianowicz, konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej nie ma wątpliwości: rejonizacja jest najlepszym rozwiązaniem, gdy w mieście działa kilka szpitali włączonych w system ratownictwa medycznego.
— Rejonizacja obszarów działania zespołów ratownictwa ma na celu skierowanie chorego do najbliższego szpitala, gdzie może uzyskać pomoc w najkrótszym czasie, bez konieczności przemieszczania się karetki przez całe miasto — podkreśla konsultant. — Oczywiście, chorzy u których wystąpiły objawy sugerujące konieczność leczenia w jednostkach specjalistycznych, mam tu na myśli kardiologię inwazyjną, neurochiurgię, neurologię itp., są od razu transportowani do oddziałów docelowych. Niestety, nie da się wykluczyć innych chorób niż powód wezwania, tacy chorzy są przekierowywani do jednostek specjalistycznych.
 Jarosław Parfianowicz przypomina też, że nie ma już pojęcia ostrego dyżuru, w którym szpital kilka razy w miesiącu miał nawał pracy, a przez pozostałe dni — święty spokój
— Co więcej, system ostrodyżurowy jest niezgodny z prawem — podkreśla konsultant. — Wszystkie szpitale współpracujące z systemem ratownictwa udzielają świadczeń medycznych w zakresie kontraktu z NFZ przez całą dobę.


Radny Sławomir Kula zastanawia się też podczas sesji, czy rejonizacja nie łamie prawa pacjenta do wyboru szpitala, w którym chce być leczony. W tym punkcie od razu odpowiada mu Magdalena Mil, rzeczniczka prasowa Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.
 — Pacjent ma prawo, zgodnie z ustawą o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, do wyboru szpitala, ale tylko, gdy w grę wchodzi leczenie planowe — wyjaśnia Magdalena Mil.
Rzeczniczka dodaje też, że zgodnie z ustawą o państwowym ratownictwie medycznym, o wyborze szpitalnego oddziału ratunkowego lub szpitala, do którego zostanie przewieziony pacjent transportowany karetką, decyduje dyspozytor medyczny lub lekarz koordynator medyczny. 
— Podejmując taką decyzję bierze on pod uwagę, m.in. stan zdrowia pacjenta, czas dotarcia do szpitala lub SOR-u, czy w danej placówce jest miejsce — twierdzi Magdalena Mil.

Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
Tagi: a